Jeżeli:

1. jesteś ciągle zmęczona,
2. często przysypiasz,
3. masz problemy z formułowaniem myśli,
4. przytyłaś nagle bez powodu (jadłaś to co przedtem),
5. często się denerwujesz bez powodu,
6. płaczesz i rozpaczasz z błahych powodów,
7. wyolbrzymiasz problemy,
8. masz szorstką, spękaną skórę mimo stosowania kosmetyków,
9. włosy ci się łamią,
10 masz grubszy chrypkowy głos,
11. Ciągle jest Ci zimno,

NIE DAJ SOBIE WMÓWIĆ ŻE TO TWOJA WINA. ZRÓB BADANIA TARCZYCY! DAJ SOBIE SZANSĘ!

środa, 16 kwietnia 2014

RR czyli roczne resume.

Witajcie kochani

To już rok jak się leczę. Postanowiłam więc zrobić małe resume z moich postępów. Niestety stwierdzam że trzy do przodu dwa do tyłu. Ale jednak jakiś postęp jest :)

Przede wszystkim znalazłam sobie w końcu docelowego lekarza. Jest to endokrynolog-ginekolog i wydaje się przytomnym facetem. Poza tym biorę sobie grzecznie eutyrox. Cały czas tę samą dawkę i pan doktor jest zadowolony z poziomu moich tarczycowych hormonów, choć niestety tarczyca jak się okazuje trochę zdążyła rozwalić mój układ hormonalny. Mam hiperprolaktynemię czynnościową. Z polskiego na nasze? Duże skoki prolaktyny przy pod wpływem bodźca. Jaki to bodziec? Sex (nie zrezygnuję), stres (nie umiem wyeliminować), sen (ekhm). A jakie skutki? Na przykład stanowcze skrócenie cyklu, co doprowadza mnie do szału :) Ewentualna bezpłodność jest tu w moim przypadku raczej bonusem niż zmartwieniem.

Co robię żeby przeżyć? Przede wszystkim pogodziłam się z faktem że depresję jednak mam i że nie poradzę sobie z nią sama. Poszłam więc do Pana doktora i grzecznie łykam sobie raz dziennie proszeczka, który mam mi założyć na oczy różowe okulary i przekonać mnie do koncepcji że świat jest piękny, ptaszyny śpiewają, a je jestem ósmym cudem świata. Na razie ze średnim powodzeniem. Horyzont czasowy łykania proszeczka to rok :(

Przy okazji wizyty u internistki bardzo fajnej kobitki z powodów prozaiczno-przeziębieniowych dowiedziałam się co następuje: Stres jest wpisany w nasze obecne życie, a długotrwały stres u ludzi wrażliwych (ekhm czyli mnie) powoduje lub pogłębia depresję. Aby odreagować stres należy codziennie zażywać ruchu. Ale też nie byle jakiego. Ruch ten ma sprawiać przyjemność (jaki to w moim przypadku?). A w sobotę proszę państwa idziemy na długi spacer do lasu bo las wyciąga stres.

Dostosowałm się do powyższych zaleceń i codziennie męczę się na takiej oto machinie tortur:
Żródło: tablica.pl
Jedyną przyjemną rzeczą w tym całym masochistycznym akcie jest to, że zapuszczam sobie jakiś dobry film i tak przy filmie czas tortur szybciej płynie :)

Poza tym cały czas walczę z obrzękami i nadwagą. Ze średnim skutkiem. Efekt jest taki, że choć przestałam przybierać na wadze w postępie geometrycznym, to obecnie moja waga waha się bez przerwy w górę lub w dół o jakieś 6 kilo :(

Poza tym zaczyna mnie wkurzać ilość leków i zabiegów leczniczo-profilaktycznych jakie muszę przy sobie wykonywać.
Codziennie łykam garść chemii jest to:
eutyrox - oczywiście
proszeczek-różowe okulary,
diosminex - na krążenie,
vit.D - suplementacja,
vit. C - jak wyżej,
magnez - jak wyżej,
potas - jak wyżej,
furosemid - na obrzęki.

Cała wielka garść prochów w dodatku łykana w odpowiednich porach dnia. Do tego codziennie 3 łyżki oleju lnianego (skórę mam za to jak pupcia niemowlęcia i rzadko choruję) i dwa razy dziennie po łyżce błonnika (wspomaganie jelitek).

Siedzimy razem z mamą rano i ona ma swoją garść proszeczków a ja swoją. Bardzo się zbliżyłyśmy hehe.

 W obliczu powyższej sytuacji staram się pozwalać sobie na małe przyjemności i dbam o siebie. Całkowicie zmieniłam styl ubierania się. Wyszukiwanie ubrań w których wyglądam dobrze pomimo mojej tuszy i które są niebanalne sprawia mi wielką frajdę. Może napiszę o tym szerzej innym razem.  Poza ty zaczęłam już sezon balkonowy. Tylko pogoda niestety nie pozwala mi jeszcze zbyt często delektować się moją miejską zielenią. No i jak widać na powyższym poście odzyskuję powoli giętkość pióra, które na jakiś czas trochę mi zesztywniało ;)

Pozdrawiam wszystkich tuzaglądaczy. Hashimotki i Hashimoci nie dajmy się japończykowi. W końcu życie jest takie krótkie. Nie warto go marnować na chorowanie :))))

4 komentarze:

  1. Życie z chorobą nie jest łatwe ale też wiele wnosi, uczy, pokazuje...na Fb jest grupa z hashimoto ..tam jest mnóstwo informacji no i ludzie , którzy przezywają to samo co my:): i dzielą się tym tak jak Ty tutaj..
    Życzę Ci pogodnych świąt..
    Zaglądnę po świętach
    Niech wszelkie troski i smutki idą sobie a kysz!!!:):):


    .

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci, że mi las dużo pomógł!!!!! Pokochałam las. Nie wiem, czy miałam depresję, ale ciężki stan na pewno... i wiesz co spacery do lasu pomogły... Wyciągnął mnie sąsiad przyoadkowo.. na bieganie. Zamiast biegania, często spacerowaliśmy, tak pokochałam las i tak poczułam się lepiej, o wile lepiej. Polecam Ci i mocno ściskam :)
    Jakbyś kiedyś miała ochotę mie odwiedzić, to np. o lesie pisałam w tamtym roku tu:
    http://arcadiakobiet.blogspot.com/2013/05/poczuj-las.html

    OdpowiedzUsuń
  3. powiało optymizmem- umiarkowanym, ale jednak optymizmem!!
    całuski
    ( przegapiłam tego posta...., sorki...)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Pozwoliłam sobie dodać Twojego bloga do spisu blogów tarczycowych ( mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko), sama mam niedoczynności i szukam blogów, informacji i wsparcia.

    OdpowiedzUsuń