Jeżeli:

1. jesteś ciągle zmęczona,
2. często przysypiasz,
3. masz problemy z formułowaniem myśli,
4. przytyłaś nagle bez powodu (jadłaś to co przedtem),
5. często się denerwujesz bez powodu,
6. płaczesz i rozpaczasz z błahych powodów,
7. wyolbrzymiasz problemy,
8. masz szorstką, spękaną skórę mimo stosowania kosmetyków,
9. włosy ci się łamią,
10 masz grubszy chrypkowy głos,
11. Ciągle jest Ci zimno,

NIE DAJ SOBIE WMÓWIĆ ŻE TO TWOJA WINA. ZRÓB BADANIA TARCZYCY! DAJ SOBIE SZANSĘ!

sobota, 20 września 2014

Jestem grzeczna

Witajcie wszyscy Hashimoci i Hashimotki

Co u mnie "slychować"? WRACAM WRACAM coś ze mnie jeszcze będzie! Muszę się Wam przyznać, że przestałam wierzyć, że kiedyś wyjdę z tego więzienia i znów będę taka jak przed chorobą.

Ale kochani! Moje biurko jest zaśmiecone koralikami i ścinkami z lnianego sznurka, a na stole stoi i schnie właśnie pomalowana skrzynka na biżuterię, nad którą wyżywam się artystycznie. Moje poczucie humoru też popiskuje już czasami. I owszem nadal łatwo mnie rozdrażnić albo spowodować smutek. Niektórym wychodzi to nawet bardzo dobrze, ale HA! Umiem się już pozbierać!

Pan doktor podwyższył mi eutyroks do 75 mg dziennie co obniżyło mi TSH ciut poniżej normy i spowodowało że zaczęłam powoli chudnąć. Mało tego obrzęki w znacznym stopniu ustąpiły a cykl zaczął wracać do normalnych 28 a nie 21 dni. Panowie tego nie czują, ale Panie .... miesiączka co trzy tygodnie, to było brrr.

Ale teraz .... uśmiecham się i przesyłam Wam zrobioną przed chwilą sweet-focię razem z moim uśmiechem i porannym słoneczkiem.


Cokolwiek by się działo, jakkolwiek szpetnie byście się nie czuli NIE PODDAWAJCIE SIĘ! Skoro ktoś taki zwykły jak ja i już nie pierwszej świeżości jeśli chodzi o wiek dał radę, to Wy nie dacie? Ależ dacie :))))) Potrzeba tylko czasu i właściwego leczenia.

Pozdrowienia i serdeczne uściski !!!!!

środa, 16 kwietnia 2014

RR czyli roczne resume.

Witajcie kochani

To już rok jak się leczę. Postanowiłam więc zrobić małe resume z moich postępów. Niestety stwierdzam że trzy do przodu dwa do tyłu. Ale jednak jakiś postęp jest :)

Przede wszystkim znalazłam sobie w końcu docelowego lekarza. Jest to endokrynolog-ginekolog i wydaje się przytomnym facetem. Poza tym biorę sobie grzecznie eutyrox. Cały czas tę samą dawkę i pan doktor jest zadowolony z poziomu moich tarczycowych hormonów, choć niestety tarczyca jak się okazuje trochę zdążyła rozwalić mój układ hormonalny. Mam hiperprolaktynemię czynnościową. Z polskiego na nasze? Duże skoki prolaktyny przy pod wpływem bodźca. Jaki to bodziec? Sex (nie zrezygnuję), stres (nie umiem wyeliminować), sen (ekhm). A jakie skutki? Na przykład stanowcze skrócenie cyklu, co doprowadza mnie do szału :) Ewentualna bezpłodność jest tu w moim przypadku raczej bonusem niż zmartwieniem.

Co robię żeby przeżyć? Przede wszystkim pogodziłam się z faktem że depresję jednak mam i że nie poradzę sobie z nią sama. Poszłam więc do Pana doktora i grzecznie łykam sobie raz dziennie proszeczka, który mam mi założyć na oczy różowe okulary i przekonać mnie do koncepcji że świat jest piękny, ptaszyny śpiewają, a je jestem ósmym cudem świata. Na razie ze średnim powodzeniem. Horyzont czasowy łykania proszeczka to rok :(

Przy okazji wizyty u internistki bardzo fajnej kobitki z powodów prozaiczno-przeziębieniowych dowiedziałam się co następuje: Stres jest wpisany w nasze obecne życie, a długotrwały stres u ludzi wrażliwych (ekhm czyli mnie) powoduje lub pogłębia depresję. Aby odreagować stres należy codziennie zażywać ruchu. Ale też nie byle jakiego. Ruch ten ma sprawiać przyjemność (jaki to w moim przypadku?). A w sobotę proszę państwa idziemy na długi spacer do lasu bo las wyciąga stres.

Dostosowałm się do powyższych zaleceń i codziennie męczę się na takiej oto machinie tortur:
Żródło: tablica.pl
Jedyną przyjemną rzeczą w tym całym masochistycznym akcie jest to, że zapuszczam sobie jakiś dobry film i tak przy filmie czas tortur szybciej płynie :)

Poza tym cały czas walczę z obrzękami i nadwagą. Ze średnim skutkiem. Efekt jest taki, że choć przestałam przybierać na wadze w postępie geometrycznym, to obecnie moja waga waha się bez przerwy w górę lub w dół o jakieś 6 kilo :(

Poza tym zaczyna mnie wkurzać ilość leków i zabiegów leczniczo-profilaktycznych jakie muszę przy sobie wykonywać.
Codziennie łykam garść chemii jest to:
eutyrox - oczywiście
proszeczek-różowe okulary,
diosminex - na krążenie,
vit.D - suplementacja,
vit. C - jak wyżej,
magnez - jak wyżej,
potas - jak wyżej,
furosemid - na obrzęki.

Cała wielka garść prochów w dodatku łykana w odpowiednich porach dnia. Do tego codziennie 3 łyżki oleju lnianego (skórę mam za to jak pupcia niemowlęcia i rzadko choruję) i dwa razy dziennie po łyżce błonnika (wspomaganie jelitek).

Siedzimy razem z mamą rano i ona ma swoją garść proszeczków a ja swoją. Bardzo się zbliżyłyśmy hehe.

 W obliczu powyższej sytuacji staram się pozwalać sobie na małe przyjemności i dbam o siebie. Całkowicie zmieniłam styl ubierania się. Wyszukiwanie ubrań w których wyglądam dobrze pomimo mojej tuszy i które są niebanalne sprawia mi wielką frajdę. Może napiszę o tym szerzej innym razem.  Poza ty zaczęłam już sezon balkonowy. Tylko pogoda niestety nie pozwala mi jeszcze zbyt często delektować się moją miejską zielenią. No i jak widać na powyższym poście odzyskuję powoli giętkość pióra, które na jakiś czas trochę mi zesztywniało ;)

Pozdrawiam wszystkich tuzaglądaczy. Hashimotki i Hashimoci nie dajmy się japończykowi. W końcu życie jest takie krótkie. Nie warto go marnować na chorowanie :))))

wtorek, 27 sierpnia 2013

Co u mnie? Czy wyszłam z więzienia?

Tak ale mam wrażenie że to jest zwolnienie warunkowe. Muszę walczyć dalej. Co się zmieniło? Byłam u Endokrynologa. A było to tak.

Szukam lekarza, sprzymierzeńca w mojej walce o mnie samą. Zapisuje się do endokrynologa. Facet nazywa się Ali Cha......our. Nazwisko nie ważne pomyślałam. Ważne żeby był dobrym fachowcem.

Pierwsza wizyta:
Obejrzał wyniki zalecił dawkowanie Eutyroksu. Na pytania odpowiadał krótko i zdawkowo z tą manierą, której u lekarzy nie cierpię: "Wiem o Tobie wszystko, bo wyczytałem to z wyników badań, więc nie będę Cię słuchał". NIEEEE To ja Panie doktorze wiem o sobie wszystko bo żyję ze sobą od 40 lat codziennie. Wiem co jest w porzo, a co nie. Wystarczy mnie chwilę posłuchać. Ale dobra. Nie zniechęcaj się. Mam przyjść za miesiąc- znów badanie i wizyta. Pan doktor orzekł dawkę 50 i połówkę przez pierwszy tydzień, potem stopniowe podnoszenie do półtora.
"Na pewno pani nie odczuje rezultatów w tym pierwszym tygodniu".
Od razu od pierwszego dnia czuje różnicę. Jest stanowczo lepiej z psychiką z ospałością, żegnam się powoli z objawami jednym po drugim. Niestety schudłam niewiele i obrzęki dalej są, ale JEST LEPIEJ.

Druga wizyta:
Po miesiącu. Nie wchodząc w szczegóły Pan doktor potraktował mnie obcesowo, z góry,  bo weszłam za wcześnie do gabinetu. Przeprosiłam, proponowałam ze wyjdę, a on mi tłumaczy jak nieznośnemu dziecku, że źle zrobiłam, monologuje. Recepta skierowanie na badania i wizyta za miesiąc. Po wyjściu z gabinetu czuję się jak NIKT, jak debil. Ryczę. Ludzie patrzą na moje łzy rozmazywane po policzku i odwracają się z zażenowaniem. Dlaczego? Pytam sama siebie, czy on nie rozumie jak się czuję? Czy nie wie, że hormony mnie rozwaliły, że mojej świeżutko zdobytej równowagi wewnętrznej nie można tak szarpać? To ma być mój lekarz na całe życie? Nie!!!!

Wizyta trzecia:
Zmieniam lekarza. 7 rano pan doktor wpada lekko spóźniony do gabinetu. Szybko.
"Co Pani dolega?A Hashimoto. Hmmm za niski poziom TSH trzeba zmniejszyć dawkę."
"Panie doktorze - wtrącam nieśmiało - Wie pan prosiłabym o sprawdzenie innych hormonów mam takie objawy ........., miałam je też przed chorobą."
"Dobrze - odpowiada - prolaktyna w połowie cyklu potem z wynikami. Nie mogę pani wydrukować recepty drukarka nie działa. Wystawie potem i zostawię w recepcji."
szybko szybko szybko.
Wychodzę z gabinetu zrezygnowana i zastanawiam czy to ze mną jest coś nie tak. Dlaczego mam takiego pecha? Muszę dygać kawał drogi jeszcze raz do przychodni, bo leki mam na ukończeniu. Strach że się skończą i wszystkie objawy wrócą chwyta mnie za gardło. Trzy dni wydzwaniam do przychodni czy jest recepta. W końcu jest! Mogę ją odebrać! Uff! Na jeden dzień przed wyjazdem na wakacje . Udaje się!

Walczę ale potrzebuje pomocnej dłoni. Czy ktoś mi pomoże? Stanie się moim sprzymierzeńcem? Szukam. Jak znajdę opowiem Wam :)

 A włosy znów mi się kręcą :)

środa, 1 maja 2013

W więzieniu - robię podkop.

Wiem co mi jest i jest mi lżej. Czeka mnie leczenie. Niedługo mam wizytę u endokrynologa. Z tego co czytałam po uzupełnieniu hormonów tarczycy, których mi brak objawy powinny ustąpić. Zresztą znam takie przypadki na własnym podwórku - wśród znajomych. Więc wzejdzie dla mnie jeszcze słońce?

A na razie ... Na razie próbuję dostrzegać i się cieszyć małymi radościami. Kwiatki mi na balkonie zakwitły i cieplej się jakby zrobiło :) A wiosenny powiew i świergot ptaszków przenika nawet tu przez kraty więzienia i niesie ze sobą nadzieję :)

Szukam wiec nowych sprzymierzeńców i mam nadzieje ich znaleźć. Kilku już mam przedstawię ich następnym razem.

Zamknięcie w więzieniu Hashimoto - depresja

Najgorsze co mnie spotkało, zaczęło się w lutym tego roku. Prowadziłam aktywne życie, miałam mnóstwo zajęć. Praca, dom dwójka dzieci. Do tego realizowałam swoje pasje - chciałam upiększyć własnoręcznie nasze mieszkanie, parałam się wyrobem biżuterii decoupage-em, prowadziłam blog robótkowy.

Nagle przestałam mieć siły na wszystko, ale nie fizyczne - psychiczne. Powoli "odcinałam" z planu zajęć kolejne mniej ważne punkty. Nie mogłam się zmobilizować do działania. Ciągle odkładałam na potem nawet ulubione wcześniej zajęcia. Bywały chwile, kiedy moje myśli były rozproszone, czułam w głowie chaos. A do tego zaczęłam się izolować od otoczenia. Wydawało mi się, że inni patrzą na mnie nieżyczliwie. Z wesołej często żartującej kobiety stałam się ponurakiem. Przestałam się nawet uśmiechać. Większe skupiska ludzi budziły u mnie niechęć i złe samopoczucie.

Ale co gorsza zmieniła się też moja osobowość. Przestałam być cierpliwa dla najbliższych. Zaczęłam częściej się irytować. W ostatnie fazie, w której teraz jestem, doszło rozpaczanie bez powodu. Czasem  rano to po prostu nie mam siły, żeby wstać, ubrać się działać. Płaczę z byle powodu, odczuwam presję i stres, a to wszystko nie ma zupełnie uzasadnienia w mojej sytuacji życiowej.

Jak się nad tym zastanowić mam wiele powodów do radości. Kiedyś nawet nie musiałam samej sobie tego uzasadniać. Dziś, zanim wstanę muszę wymienić sobie w myśli te wszystkie dobre rzeczy które mnie w życiu spotkały po to by mieć siły do działania. Modlę się o spokój i chyba tylko dzięki temu jeszcze jakoś funkcjonuję.

Japończyku coś Ty mi zrobił?!

Doczytałam się, że jest to choroba rozwijająca się powoli i niezauważanie. Nie wiem więc tak naprawdę jak długo sobie u mnie działała zanim Pan doktor zrobił jej "Aj gacia" (takie spolszczenie z ang. "mam cię"). Jednoznaczną diagnozę znam od soboty.  Podejrzewam jednak Japończyka o działanie od co najmniej 5 lat.

Zaczęło się w 2008 od nasilających się w porze letniej silnych obrzęków z czasem obrzęki były coraz silniejsze i zaczęłam się regularnie odwadniać (farmakologicznie).
Już w 2010 wykryto u mnie chwilowe napady bradykardii (obniżenie tętna poniżej 50 uderzeń na minutę). jednak kardiolog stwierdził, że serce jest zdrowe. Sprawdzono więc poziom TSH - był w normie a nawet nieco poniżej, jednak dalej pojawiały się inne typowe objawy : zmęczenie (przysypiałam w pociągu), omdlenia, osłabienie koncentracji, zaburzenia pamięci,  osłabienie perystaltyki jelit (silny ból brzucha i brak jakiejkolwiek zdiagnozowanej przyczyny - miesiąc czasu się męczyłam- biegałam po szpitalach i nikt nie wiedział co mi jest), łamliwość włosów (włosy w ogóle zmieniły fakturę stały się cienkie i spuszone), suchość skóry , niekontrolowany przyrost wagi .

Oczywiście, że byłam u lekarza. Stwierdził, że większość tych objawów te są spowodowane nadwagą (tym bardziej że TSH w normie). Nigdy nie byłam specjalnym szczupaczkiem, więc z pokorą uznałam wyrok i zabrałam się za odchudzanie. Wybrałam sobie dietę Dukana i tu szok. Gdy koleżanka z pracy (starsza ode mnie) schudła 20 kg po 4 m-cach, ja po stosowaniu jej rygorystyczne przez 7 m-cy schudłam ledwo 15 kg. Ona była już w fazie utrwalania a ja cały czas w naprzemiennej. Czułam jakby mi coś przeszkadzało. W zasadzie pozostałam na tej diecie tzn. jadłam tylko mięso i warzywa. Potem włączyłam owoce, a mąki pszennej i cukru nie jem do dziś. Po schudnięciu czułam się rzeczywiście lepiej. Wiele objawów złagodniało, choć nie ustało całkowicie.

Jednak efekt jojo dał znać o sobie i po dwóch latach byłam w punkcie wyjścia, a nawet dalej. Objawy znów się nasiliły. Szczególnie zmęczenie i obrzęki. Sama wiedziałam, że trzeba coś z tym zrobić, ale moje ciało krzyczało na samą myśl o powrocie do diety Dukana. Więc spróbowałam czegoś innego.

Kilka lat wcześniej piłam olej lniany i działał on na mnie rewelacyjnie. Schudłam bardzo ładnie i łagodnie. Postanowiłam znów go zażywać.W listopadzie zaczęłam przyjmować 3 łyżki dziennie. Kupiłam też orbitreka do ćwiczeń i ćwiczyłam najpierw 15 potem już 30 min dziennie. I ..... nic. Zwiększyłam więc dawkę oleju do 6 łyżek. Bardzo poprawił się wygląd mojej skóry. Przestała być przesuszona. Poprawiła się też moja odporność na przeziębienia. Ogólnie poczułam się lepiej ale waga nie drgnęła pomimo wprowadzenia dodatkowych ćwiczeń. Znowu jakby coś mi przeszkadzało.

Pomyślałam że to kwestia braku błonnika, bo przedtem jadłam olej w postaci białego serka na chleb razowy, a teraz nie jem chleba w ogóle. Więc zaczęła jeszcze jeść jogurt z musli. Niby lepiej ale jaka różnica w porównaniu z tym czego doświadczyłam za pierwszym razem! Byłam załamana ale nie przerwałam ćwiczeń i picia oleju.

Co to? I z czym to się je ?

Hashimoto niewiele mówi poza tym, że kojarzy się z Japończykami. I słusznie. Jest to nazwisko człowieka -  japońskiego chirurga pracującego w Berlinie, Hakaru Hashimoto. Co facet ma ze mną wspólnego? Ano niewiele. Tyle że jako pierwszy zdiagnozował zapalenie tarczycy wywołujace jej niedoczynność. Od tego czasu ludziom na całym świecie facet kojarzy się nieprzyjemnie.

Stwierdzenie "Ma Pani Hashimoto" nie oznacza bynajmniej wycieczki do kraju kwitnącej wiśni. Oznacza, że Twoja tarczyca kurczy się i nie pracuje prawidłowo bo atakują ją przeciwciała. Tak, tak Ci strażnicy pilnujący na ogół by nie zaatakowały hordy bakterii i wirusów, zwrócili się przeciwko mojej tarczycy. Wychodzi na to, że zjadam ją sama po troszku. Brr makabryczne to trochę.

Pomijam techniczno-medyczne szczegóły bo nie jestem lekarzem i jakoś nie czuję się powołana do wyjaśniania współczynników wskaźników i tego typu ików. Powiem krótko chorobę rozpoznaje się po zmianie w stężeniu hormonów: wysokim poziomie  TSH i niskim poziomie fT3 lub fT4 oraz po wysokim poziomie przeciwciał TPO i TH. Co to wszystko znaczy? Odsyłam wujek Google i ciocia Wikipedia. Znajdziecie bez trudu. Do tego w obrazie USG widać że tarczyca jest mała.

Skąd bierze się ta choroba? Nie wiadomo. Najczęściej chorują na nią kobiety po 40 roku życia. Pech! W tym roku skończyłam 40-stkę :(
Choroba może być dziedziczna, ale tu pudło! Nie mam nikogo w starszym pokoleniu chorującego na jakiekolwiek schorzenia tarczycy.

Za to w moim najbliższym otoczeniu mam 6 osób z niedoczynnością lub nadczynnością tarczycy w różnym stadium rozwoju i wszystkie w wieku pamiętającym Czernobyl ( ja byłam w podstawówce). Czy ktoś ma jakieś wątpliwości? Ja nie mam żadnych i ślę ukłony do sąsiadów ze wschodu.